Tytuł oddaje tylko małą część światła o Bogu, które można odczytać poprzez serce tego kapłana. Można się było z nim nie zgadzać w niektórych poglądach, ale to wielki człowiek, co pokazują dzieła miłosierdzia i męstwo wobec terminalnej choroby. Pan mu wydłużył czas pobytu na Ziemi ( żył wielokrotnie dłużej niż prognozowano przy tym typie raka), ale jednak wziął do siebie. Pozostały słowa i przykład:
Kocham tego Człowieka…dla mnie On ciągle jest poprzez swoje książki i to co mówi w wielu filmach…podoba mi się Jego dystans w spojrzeniu na wiele spraw, Kościół; Jego patrzenie z perspektywą na życie i śmierć, dojrzewanie do śmierci,…Jego lęki i godzenie się na to co niesie Mu życie; Jego wiara, realizacja kapłaństwa i uczciwość w tym ale tez równoczesne mocne stąpanie po ziemi…
BYŁ NAPRAWDĘ AUTENTYCZNY w całym swoim człowieczeństwie… Rzadko spotyka się taki wymiar człowieka…
Mnie urzeka jego stosunek do nieszczęścia nieuleczalnego raka. Nie oskarżał Boga, ale pokazywał na autonomię świata, na swoje wylosowanie choroby. Jednocześnie prosił o cud i go otrzymał, choć umarł na tą chorobę. Przeżywalność z tym rakiem to kilka miesięcy, a on żył dwa lata. Bóg wysłuchał częsciowo jego prośbę, ale utrzymał wezwanie do swojego domu.