Niezwykłe doświadczenie profesora
Howarda Storma cd.
Nie
wiedziałem już nawet czy jestem jeszcze na świecie. Wiedziałem
natomiast, że jestem tutaj. To, co czułem było zupełnie prawdziwe.
Wszystkie moje zmysły pracowały aż nazbyt dobrze. Właściwie nie
zdawałem sobie sprawy, w jaki sposób znalazłem się w tym miejscu. Nie
było żadnego odniesienia kierunku, w którym mógłbym się poruszać nawet
gdybym był fizycznie do tego zdolny. Agonia, którą przeżyłem w szpitalu
w ciągu dnia była niczym w porównaniu do tego, co czułem teraz.
Zdawałem sobie sprawę, że to, co odczuwam to ostateczny i całkowity
koniec mojego istnienia i było to straszniejsze niż mogłem sobie to
wcześniej wyobrazić.
Wtedy
wydarzyło się coś zupełnie niezwykłego. Usłyszałem bardzo
wyraźnie (wypowiedziane moim głosem) coś, czego nauczyłem się w
dziecięcej szkółce niedzielnej. Była to dziecinna piosenka „Jezus kocha
mnie, ja to wiem...” Posłuchaj:
Głos,
który słyszałem zaczął ją powtarzać. Nie wiem, dlaczego ale nagle
zapragnąłem uwierzyć w to. Nie mając już nic innego chciałem uczepić
się tej jednej myśli i krzyknąłem:
–
Jezusie, proszę uratuj mnie – ta myśl była wykrzyczana całą tlącą się
we mnie jeszcze siłą i uczuciem.
Kiedy to
zrobiłem, zobaczyłem gdzieś daleko w ciemności maleńką gwiazdkę. Nie
wiedząc, co to jest pomyślałem, że jest to kometa lub meteoryt,
ponieważ poruszała się prędko. W chwilę później zdałem sobie sprawę, że
zmierza w moim kierunku. Bardzo szybko zaczęło się rozjaśniać.
Kiedy
światło zbliżyło się jego jasność wylała się na mnie i powstałem – nie
moim wysiłkiem – po prostu uniosłem się. Potem zobaczyłem, zobaczyłem
to bardzo wyraźnie, jak wszystkie moje rany, łzy, moje załamanie
zaczęły roztapiać się i w tej jasności stałem się znowu całością.
Wtedy
wybuchnąłem niekontrolowanym płaczem. Płakałem nie ze smutku, ale
dlatego, że przeżywałem rzeczy, których nie odczuwałem nigdy wcześniej
w moim życiu.
Zdarzyło
się jeszcze coś. Nagle dowiedziałem się wielu rzeczy. Wiedziałem, że to
światło, ta jasność zna mnie. Nie wiem jak wyjaśnić to skąd wiedziałem,
że ono mnie zna. Po prostu wiedziałem to. Zrozumiałem, że to światło
zna mnie lepiej niż moi rodzice. Świetlisty byt, który objął mnie znał
mnie bardzo blisko i zaczął objaśniać mi ogromnie ważne sprawy.
Wiedziałem, że on wiedział wszystko o mnie i że jestem bezwarunkowo
kochany i akceptowany.
Światło
wyjaśniło mi, że kocha mnie w sposób, którego nie jestem w stanie
wyrazić. Nigdy wcześniej nie zdawałem sobie sprawy z tego, że można być
kochanym w taki sposób. Był skoncentrowanym polem energii, świecącym w
chwale, której nie można opisać inaczej jak dobro i miłość. Siła tej
miłości przerasta ludzkie wyobrażenie.
Wiedziałem,
że ta promienna istota jest potężna. Sprawiała, że czułem się bardzo
dobrze. Czułem jej światło na sobie – jak dotyk bardzo delikatnych
dłoni. Czułem, że światło obejmowało mnie. Kochało mnie z
wszechobejmującą mocą. Po tym wszystkim, co przeszedłem uczucie bycia
tak dobrze znanym, akceptowanym i bezgranicznie kochanym przeszło moje
wszelkie wyobrażenie. Zacząłem mocno płakać. Potem obaj, ja i to
światło wznieśliśmy się i oddaliliśmy się z tego miejsca.
Poruszaliśmy
się coraz szybciej opuszczając ciemność. W objęciach światła, czując
się cudownie i płacząc zobaczyłem w oddali coś, co wyglądało jak
galaktyka. Było jednak większe i było w niej więcej gwiazd niż
widywałem z ziemi.
Było to
wielkie centrum światłości. W środku znajdowała się koncentracja
ogromnej jasności. Niezliczone miliony sfer świetlistych latało wokół,
wchodząc i opuszczając wspaniały Byt w centrum. Było to w znacznej
odległości.
Wtedy
(nie powiedziałem tego, lecz pomyślałem) zwróciłem się do światła:
– Odeślij
mnie z powrotem.
Mówiąc do
światła, by odesłało mnie z powrotem, miałem na myśli odesłanie mnie do
ciemności. Tak bardzo wstydziłem się tego, kim byłem przez całe moje
życie, że jedno, co chciałem zrobić to ukryć się w ciemności. Nie
chciałem już więcej iść w kierunku światła. Jak wiele razy w ciągu
życia zaprzeczałem i drwiłem sobie z istoty będącej teraz przede mną.
Jak wiele razy używałem jej, jako przekleństwa. Jaką niewiarygodną
intelektualną arogancją było używanie jej imienia w ten sposób. Bałem
się podejść bliżej. Byłem również świadomy tego, że ogromna
intensywność emanacji mogłaby zdezintegrować to, co wciąż odczuwałem
jako nienaruszone ciało fizyczne. Istota, która wspierała mnie, mój
przyjaciel wiedział o moim lęku, oporach i wstydzie. Po raz pierwszy
odezwał się do mnie męskim głosem i powiedział mi, że jeśli czuję się
skrępowany nie musimy już bardziej zbliżać się. Zatrzymaliśmy się więc,
wciąż niezliczone mile od Wspaniałego Bytu.
Pierwszy
raz mój przyjaciel (Jezus Chrystus), powiedział wtedy:
– Jesteś
stąd. I wtedy
usłyszał słowa Jezusa kierowane bezpośrednio do jego umysłu: To nie
jest pomyłka, właśnie tutaj ma być twoje miejsce. Musisz się jeszcze
przygotować, dojrzeć i oczyścić. Na prośbę Jezusa pojawiły się jasne
istoty, promieniujące radością i miłością. Były to duchy czyste,
anioły, które komunikowały się przez bezpośrednie przekazywanie myśli.
Cokolwiek Storm pomyślał, one natychmiast o tym wiedziały. Jego
bezpośredni opiekun, Anioł Stróż, oznajmił mu, że musi wrócić do
ziemskiego życia, że nie jest jeszcze gotowy, aby przejść do
wieczności. Uświadomił mu również, że Pan Bóg obdarzył wszystkich ludzi
zdolnością do przyjęcia lub odrzucenia Jego miłości, która jest
całkowicie wolnym i bezinteresownym darem, dlatego może być tylko
przyjmowana w całkowitej wolności, przez ufną i szczerą modlitwę. Z
tego powodu właśnie ludzie powinni się dużo modlić. Anioł Stróż
tłumaczył również Stormowi, żeby kochając, nie oczekiwał jakiejś
nagrody lub innych korzyści, tylko pragnął jednego – by w całkowitej
wolności akceptował i wypełniał Bożą wolę, bo tylko w ten sposób będzie
stawał się dzieckiem Boga i szedł najprostszą drogą do nieba.
Autorem
skróconej wersji jest
ks. Mieczysław Piotrowski TChr
Filmowe świadectwo Storma zawiera dodatkowe informacje
nieobecne w obu wersjach.
Howard Storm
radykalnie zmienił swoje życie pragnąc zrealizować
dobre warianty przyszłości USA i świata..
Aktualnie jest pastorem United Church of Christ in Covington, Ohio.
Pamięta o potrzebach biednych.
Obraz Jezusa na ścianie budynku w Belize jest jego dziełem. Artystą
jest więc nadal ...
Jego świadectwo opowiedziane po latach...
poniżej :